Marsz Miliona Serc odbył się w niedzielę 1 października w Warszawie. Jego celem był sprzeciw wobec rządów Prawa i Sprawiedliwości przed wyborami 15 października. Stołeczny ratusz oszacował, że na ulice wyszło ok. miliona osób. Wydarzenie swoją obecnością uwieczniło wiele osobowości ze świata show-biznesu.
Sporo artystów postanowiło aktywnie zaangażować się w wydarzenie. Między innymi do tego grona dołączyła Majka Jeżowska, która dała się poznać nie tylko jako wokalistka, ale również aktywistka wspierająca między innymi społeczność LGBTQ+ i odważnie głosząca swoje poglądy polityczne.
Przypomnijmy, że jakiś czas temu artystka przyznała, że nie liczy na to, aby publiczny nadawca kiedykolwiek zaprosił ją do współpracy.
Jednak koncert to nie wszystko. Jak wspomniałem wcześniej, dzień później Jeżowska wraz z innymi artystami wystąpiła na scenie podczas finału Marszu Miliona Serc. To właśnie między innymi z jej inicjatywy zaśpiewano utwór “Kocham Wolność” Chłopców z Placu Broni, o czym opowiadał Piotr Gąsowski.
Internauci nie kryli swojego oburzenia w komentarzach pod postami na Instagramie Jeżowskiej. Zarzucano jej między innymi dwulicowość.
Nie trzeba było długo czekać, by na atak ze strony internautów zareagowała menadżerka artystki. W rozmowie z “Faktem” powiedziała:
Głos w sprawie zabrała również sama zainteresowana, która postanowiła wytłumaczyć się z tak dużego zbiegu okoliczności.
“Kontrakt na występ na Narodowym podpisaliśmy z prywatną firmą, która jest organizatorem tej imprezy i od początku było wiadomo, że odbędą się tam cztery koncerty! Dwa z nich trafiły na antenę TVP z artystami, którzy chcą tam występować, m.in. Rodowicz, Górniak, Doda. Ja od lat nie współpracuję z TVP i nie oni mnie zatrudnili” – podsumowała artystka.