Trzeci sezon “Wiedźmina” zbiera cięgi od premiery, ale czy faktycznie jest totalną katastrofą?
W artykule o tym, jak netfliksowy “Wiedźmin” jest odbierany przez Polaków (w skrócie: bardzo źle), obiecałem, że napiszę kontrę do tekstu o głupotkach i odstępstwach w pierwszej części 3. sezonu. I słowa dotrzymuję: oto kilka rzeczy, które wyszły – nie oznacza to, że równoważą wady i serial jest nagle genialny, ale ma kilka aspektów, które przyciągają do ekranu.
Henry Cavill nigdy nie był Geraltem, którego sobie wyobrażali fani książek, ale swoją zawziętością, warsztatem, zrozumieniem i miłością do sagi (i gier) stworzył naprawdę przekonującą postać, która jest największym atutem serialu Netfliksa. W tym sezonie dalej bezbłędnie sieka wrogów i sceny walk z jego udziałem to uczta, ale sprawdza się też jako przybrany ojciec Ciri, otaczając ją czułością i mądrym słowem. W subtelnych gestach, spojrzeniach i mimice pokazuje, jak jego bohaterowi zależy na niej i Yennefer
Nie wszystko da się załatwić mieczem, co udowodnia na balu czarodziejów (o którym też wspomnę) wchodząc w zupełnie nową rolę… i wdzianko. W przeciągu tych trzech sezonów widać, że jego postać dojrzała i jest lekko innym Geraltem niż na początku (nawet jest jakby mniej jego charakterystycznego “hmm”). Szkoda, że od kolejnego sezonu wiedźmin będzie jeszcze inny – dosłownie i w przenośni.
Co do jakości kreacji pozostałych głównych bohaterów zdania są podzielone, ale w tym sezonie spory nacisk położono też na drugi plan. Wprowadziło to sporo zamieszania, bo wcześniej niektóre postacie gdzieś tam się przewijały, ale zbytnio nie pamiętaliśmy ich imion. Teraz jednak okazały się ważne dla fabuły i ogólnie toczących się na Kontynencie wydarzeń. Wprowadza to nas w zakłopotanie, ale w końcu uzmysławia widzom złożoność tego uniwersum.
Yarpen (Jeremy Crawford) już wcześniej zaskarbił sobie sympatię widzów, ale duet szemranych detektywów: Codringher (Simon Callow) i Fenn (Liz Carr) też został zagrany świetnie, podobnie jak i Stregobor w wykonaniu Larsa Mikkelsena. Choć nie wszystkie czarodziejki są w duchu książek, to Sabrina (Therica Wilson-Read) i Tissaia (MyAnna Buring) wypadły wprost idealnie. Radowid (Hugh Skinner) na razie kompletnie różni się od pierwowzoru, a romans z Jaskrem jest dodany na siłę, ale jako serialowa postać ma ogromny potencjał do przeobrażenia się w tego najbardziej znienawidzonego bohatera, którym powinien być.
Serial wraca na właściwe tory i jest (ciut) bliższy książkom
Drugi sezon był nieporozumieniem jeśli chodzi o kwestie wierności i powieściom, i logice, ale teraz scenarzyści się ogarnęli i rzeczywiście w trzecim sezonie jest pod tym względem lepiej. Do ideału jest nadal bardzo daleko, bo też trzeba naprawiać wątki, które się popsuło (wszystko związane z Yennefer), postacie mają pozmienianą osobowość/historię/wygląd (w zasadzie przyczepić się można do każdego), a także kontynuowane są nowe, niezbyt udane pomysły (motyw monolitów).
Niemniej jednak, oglądając nowe odcinki, widzimy sceny, które zostały żywcem zaczerpnięte z powieści (“dubbingujący” Jaskier, rozmowa Geralta i Vilgefortza, bal na Thanedd), a także ogólny przebieg fabuły nowego sezonu jest bliższy temu z sagi. Gdyby od początku właśnie tak kręcono ten serial, to może nie byłby tak krytykowany jak teraz. Zwłaszcza że właśnie te momenty, kiedy netfliksowy “Wiedźmin” trzyma się książek, są najlepsze.
Muzyka Percivala nadała namiastkę “słowiańskości”
W 3. sezonie Netflix zaprosił do współpracy polski zespół Percival Schuttenbach, który dorzucił swoje trzy oreny do wspaniałego soundtracku trzeciej części gry CD Projekt Red. I to od razu słychać! Od początku fani narzekali, że serial jest za mało “słowiański” (saga też taka nie była, pragnę zauważyć), ale teraz muzyka odpowiednio wybrzmiewa, nadaje charakter i odrobinę egzotyki (dla nas, Polaków, jest za to bardzo swojsko), a nie tylko generyczne, średniowieczne fantasy na amerykańską modłę.Charakterystyczny styl Percivala jest słyszalny przez cały nowy sezon. Utwory skomponowali wspólnie z Josephem Trapanesem, którego był obecny również przy poprzednich odcinkach. Budują niesamowity klimat, a możliwe, że zespół jeszcze wystąpi osobiście w drugiej części tego sezonu, bo przecież nie słyszeliśmy ich wspólnego kawałka z Jaskrem, czyli Joeyem Bateyem, – “Ride of The Witcher”. Podsumowując: to była doskonała decyzja.