Przygotowania Doroty “Dody” Rabczewskiej do opolskiego festiwalu przebiegają w nie najlepszej aurze. 5 czerwca piosenkarka – cała zapłakana – zwierzyła się fanom, że została zwyzywana przez reżysera.
– Od początku negatywnie nastawiony. Mówi do mnie: Wypier*alaj. Odpie*dol się, rób sobie sama festiwal. (…) Ja tego nie przeżyję. Nie mogę w takich warunkach pracować – mówiła rozedrgana.
Nie była to jednak ostatnia smutna relacja na Instagramie Dody. Potem opublikowała też wideo, na którym po raz ostatni przytula swojego partnera i wyznaje, że jeszcze długo się nie zobaczą.
“Dziś zjeżdżasz z najwyższego wodospadu świata, gdzieś w dżungli na końcu świata. Nie mamy kontaktu i długo mieć nie będziemy. Zdobądź go cały i zdrowy” – napisała.
O wyprawie, na której jest Dariusz Pachut Doda mówiła po tragicznej śmierci męża Justyny Kowalczyk.
Rabczewska po nieprzespanej nocy znów odezwała się do fanów. Podziękowała im za wsparcie i słowa otuchy.
W podsumowaniu zaznaczyła, że “nic nie jest ważniejsze od godności”, a ona przez tę całą sytuację, była o krok od zrezygnowała z udziału w wydarzeniu. – Zrezygnowałabym z festiwalu w Opolu, gdyby nie stanowcza reakcja pani dyrektor i pewne zmiany, które zaszły. Nic nie jest ważniejsze od godności i szacunku do samego siebie – zaznaczyła.