Smaszcz chciała być jak Cyrus. Zatańczyła do “Flowers”
“Flowers” bardzo podpasowało Paulinie Smaszcz, które postanowiła odnieść się do tego w swoich social mediach. Wrzuciła na swój instagramowy profil materiał wideo, na którym widzimy ją w samej marynarce.
Specjalistka od PR-u nie kryjąc rozbawienia, zaśpiewała refren i zatańczyła. “Kobieta powinna być niezależna. Mieć własne życie, takie które jest fundamentem bez żadnego faceta. Związek w każdej chwili może się rozpaść, lecz mimo tego, ona będzie miała swoje miejsce, pieniądze, swoją pasję, samoświadomość, doświadczenie, kompetencje i życie” – napisała pod postem.

“Flowers” to istny hymn porzuconej kobiety. Premiera miała miejsce dokładnie w urodziny Liama Hemswortha, więc nikt nie ma wątpliwości, że Cyrus swoje słowa kieruje właśnie do niego.
“Mogę kupić sobie kwiaty, napisać swoje imię na piasku, rozmawiać ze sobą godzinami, mówić rzeczy, których nie rozumiesz. Mogę wziąć siebie do tańca. I mogę trzymać swoją własną rękę. Tak Mogę kochać mnie lepiej niż ty” – słyszymy w refrenie.
Jednak uwagę internautów zwrócił najbardziej teledysk, a mianowicie miejsce, gdzie została nakręcona zdecydowana jego większość. To dom, w którym jej były mąż miał ją regularnie zdradzać. Jak donosiły media, miał to robić aż z czternastoma kobietami.
W najnowszej piosence Miley Cyrus nic nie jest przypadkowe. Każdy najmniejszy szczegół ma znaczenie, co zauważyli fani. Jednak miejsce ani tekst to nie jedyne niespodzianki, które mogły zaskoczyć. W jednej ze scen wokalistka wyrzuca z szafy ubrania, a chwilę później widzimy ją w czarnym, lekko przydużym męskim garniturze.
Wokalistka zaczyna tańczyć, prezentując swoją wolność po tym, jak pozbyła się toksycznego ładunku. Szybko wyszło na jaw, że prezentowany garnitur marki Yves Saint Laurent to ten sam, w którym Liam Hemsworth wystąpił w kwietniu 2019 roku na premierze filmu “Avengers: Koniec gry” zaledwie na kilka miesięcy przed rozpadem ich małżeństwa.
Wydarzenie to miało mocny rozgłos, bo właśnie wtedy między parą doszło do spięcia na oczach wszystkich fotoreporterów.