Ostatnio w podcaście “Porażka, czyli sukces”, który prowadzi była żona Krzysztofa Ibisza, Anna Zejdler, wokalistka przyznała, że czuje się rozczarowana hipokryzją w Kościele. Temat kontynuowała też w kolejnym wywiadzie, który ukazał się na łamach “Wysokich Obcasów”.
“Gdy miałam dziewięć lat, dostałam totalnego bzika na punkcie wiary katolickiej i Kościoła. Komunia, a potem różne aktywności w kościele to była dla mnie podstawa, bywało, że odłączałam się od dzieci bawiących się na podwórku i mówiłam, że muszę iść się pomodlić. Jako 14-latka zrezygnowałam z tego na kilka lat, ale ta toksyczna forma szukania siebie – bo dzisiaj tak to nazywam – cały czas we mnie drgała i około dwudziestki wróciłam do tematu chrześcijaństwa w sposób mocno fundamentalistyczny” – opowiedziała.
Natalia Niemen dała do zrozumienia, że potem zawiodła się także na środowisku protestanckim. Wciąż czuła się poniekąd niezrozumiana.
Kiedy przyszła pandemia COVID-19, artystka zdecydowała się na dalsze poszukiwania siebie. “Nie zamieniłam Biblii na pisma buddyjskie, stwierdziłam, że nie chcę mieć żadnego guru, nie chcę księgi, muszę w końcu znaleźć siebie” – oznajmiła.
Dziś kobieta z dystansem podchodzi do wspólnot religijnych. Oto co sądzi o chrześcijaństwie.
“Chrześcijanie dali mi w kość. To jest środowisko naszpikowane osobami z olbrzymimi deficytami, które nie chcą nad sobą pracować. To oczywiście nie dotyczy wszystkich, ale takich ludzi jest sporo. Uważają, że Bóg za nich wszystko załatwi, że tak naprawdę nie muszą się zmieniać, bo i tak będzie im wybaczone” – wyjaśniła.